niedziela, 26 lutego 2012

Psia katastrofa

Rano trzeba wyjść z psem to i ja wykonałam ten obowiązek. Wstałam, ubrałam się, zapięłam psa, wzięłam aparat pod rękę i wyszłam z domu. Kierowałyśmy się w stronę lasu. Dzisiaj polowałam na zdjęcia ptaków i coś tam zrobiłam, ale nadal nie to co chciałam. Ledwo co zdążyłyśmy skręcić i dołączył do nas jakiś mały rudy kundelek. Nie dosłownie dołączył, bo obserwował z daleka. Astra na początku nie zwracała na niego uwagi, ale potem zatrzymała się i nie chciała iść. Próbowałam ją w delikatny sposób pociągnąć, ale wyślizgnęła się z obroży. Pobiegał do psa, a on biedy zaczął uciekać myśląc, że jego wielki sobowtór chce go pożreć na śniadanie. Astra zdziwiona, że piesek ucieka zatrzymała się i już prawie wracała do mnie, ale znowu mały bohater stanął na przeszkodzie. Ruda ruszyła w jego stronę, a on znowu uciekł to dała sobie spokój. Z opuszczonym łbem wróciłam do mnie, a ja na nią popatrzyłam złowrogim spojrzeniem, zapięłam. Ruszyłyśmy dalej. Chwilę później ruda znowu chciała mi uciec pod pretekstem kota, którego wcale obok nas nie było. Za blokami jest górka i to tam pstryknęłam kilka fotek kwakom, i poszłyśmy do lasu. Idą rozglądałam się za tymi latającymi zwierzętami. Dostrzegłam sójkę spoglądającą na nas zza drzew. Włączyłam aparat i do ataku. Podeszłam bliżej, zoom na maksa, ale ptak uciekł. Cóż ptaki tak już mają. Weszłyśmy do lasu i Astra doznała wolności. Załatwiła swoje potrzeby i pobiegła w gąszcz drzewa, krzewów. Z oddali słyszałam jak ktoś gwiżdże na psa, woła, ale nic nie widziałam. Dalej szukałam wzrokiem ptaków, ale żadnych jak na złość nie było. W pewnym momencie dostrzegłam mieszańca owczarka tuż przed Astrą. Wystraszyłam się. Słyszałam, że jakiś pan woła sukę, ale ona nie reagowała. Wiem, że Ruda taki psów nie lubi, często także szczeka na tego właśnie psa, a teraz spotkanie nos w nos. Próbowałam zwrócić uwagę Astry na mnie, ale nie skutkowała. Zaczęłam podchodzić, a tutaj nagle owczarek rzucił się w stronę Astry. OBY DWA PSY BEZ KAGAŃCÓW ! Rozegrała się bitwa. Ruda przestraszona kłapała zębami, a tamta chyba raczej gotowa do ataku także szczerzyła zęby, powaliła Astrę. Zaczęła przeraźliwie piszczeć, nie z bólu, a z przerażenia. W końcu dobiegł do nich pierwszy właściciel rywalki. Krzyknął, a Astra przerażona przybiegła do mnie. Cała się trzęsłam. Na szczęście nic się nie stało. Pan od owczarka przeprosił mnie za to, powiedział coś w stylu 'Nie można na dłużej spuszczać tych naszych suczek, żeby pobiegały.' Jeszcze raz przeprosił i zapytał czy nic nie jest Astrze, powiedziałam, że nie tylko się przestraszyła dość mocno. Zapięłam psa i jeszcze raz upewniłam mężczyznę, że nic jej nie jest. Odeszłam z uśmiechem, a zarazem z przerażeniem na twarzy. Wyszłam z chaszczy i poszłam w drugą stronę. Za plecami słyszałam odgłosy bitego psa. Prawdopodobnie smyczą. Chciałam się odwrócić, ale nie reagowałam. Jak oni zniknęli za zakrętem, puściłam Astrę i jeszcze zobaczyłam czy aby na pewno nigdzie nie ma krwi. Nie było, a ja powoli się uspokajałam. Jednak nie można opisać mojego przerażenia jakie czułam. Świat się na chwilę zatrzymał. Potem się wróciłam i ruszyłyśmy w stronę domu. Jeszcze na chwilę kucnęłam, żeby zrobić zdjęcia Astrze, a ta podbiegła do mnie i wtuliła się jakby chciała powiedzieć, że nic mi nie jest, nie martw się. Ja jeszcze uśmiechnęłam się sama do siebie z ulgą, że wszystko skończyło się dobrze. Wyszłyśmy z lasu i poszłam w stronę domu. Tam jeszcze w końcu zrobiłam zdjęcie ptakom. Weszłam do klatki, otworzyłam drzwi kluczem i wspięłyśmy się po schodach na drugie piętro. Dzisiejsza przygoda była straszna, ale na szczęście wszyscy wyszliśmy bez szwanku. Zastanawiam się co by było gdyby ten pan dobiegłby później, czy ktoś by ucierpiał ? Dwa duże psy, bez kagańca. Przerażona suczka i nacierająca na nią napastniczka. Strach pomyśleć...jeszcze raz napiszę, ALE NIC SIĘ NIE STAŁO. WSZYSCY SĄ CALI. Tylko moja psychiczna strona w pewnym momencie włączyła co by było gdyby...


9 komentarzy:

  1. Ale historia- rzeczywiście katastrofa! Dobrze, że ten właściciel martwił się o Astrę czy nic jej nie jest i przeprosił :)Dobrze, ze wszystko dobrze się skończyło :)ahh, niestety wiem co to zdenerwowanie o psa..;/ Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że właściciel interweniował. Coś mi się zdaje, że gdyby trochę się spóźnił już by się gryzły. Na szczęście Astrze nic nie jest! Ja też muszę uważac na inne psy, bo chociaż mój jest łagodny i nigdy nikogo nie ugryzł, to w pobliżu kręci się mnóstwo agresywnych psów ... Masz szczęście.
    Pozdrawiam..

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przyjemnie :/ Trzeba uważać na takie typy, właściciel nie mógł nad niem zapanować.
    Pozdrawiam, dobrze, że nic sie nie stało!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze że Astrze nic się nie stało. Też ostatnio miałam podobna sytuację.
    Bardzo ładne foti, Astra jak zwykle piękna!

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze, według mnie widząc, że twój pies się oddalił i słysząc właściciela nawołującego swojego psa, powinnaś zamiast szukać ptaszków do sfotografowania, wziąć psa do siebie. I zamiast stać i patrzeć na "walczące psy", zareagować. Choć rozumiem, że mogło to być dla ciebie bardzo wstrząsające przeżycie. Jednak nie ma nic gorszego od bezczynności ;). No właśnie, co gdyby tamten właściciel nie zareagował?
    To taka moja drobna sugestia.
    Astra jest bardzo urokliwym psem :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak lekko wyprostuję to ;) Pies się nie oddalił poszła tam gdzie zawsze, żeby się załatwić. Słyszałam gwizdanie i myślałam, że pies jest dalej wołałam psa, ale niestety Astra nie jest posłusznym psiakiem i często nie reaguje na moje wołanie. Jak już zobaczyłam psa zaczęłam iść w jej stronę, ale z obawy na to, że jak ona widzi zbliżającą się osobę biegnie do tamtego psa. Kiedy już miałam zamiar ją wziąć tamten owczarek ruszył na nią, a skąd miałam wiedzieć jakby zareagował gdybym do nich podeszła ? Na szczęście właściciel tamtej suczki przybiegł na czas, a ja szybko zapięłam Astrę i oddaliłam się. Więc nie jest to tak, że nie zwracałam uwagi na nią myślą O PIESEK PEWNIE SIĘ POBAWIĄ. Próbowałam jeszcze odwrócić jej uwagę, ale jak widać nie skutkowało. ; )

      Usuń
  6. To zmienia postać rzeczy ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze że się nic nie stało :).I dobrze że tamten właścicel przyszedł w pore.Ale według mnie nie wporządku jest to że on potem tą suczkę bił.Nikt o tym nie napisał.Piękne zdjęcia .!Dodaje się do obserwtorów i dziękuję za to że byłaś u mnie !.
    Zapraszam ponownie.
    Dropsikowa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieprzyjemna sytuacja.
    Zgodzę się z Dropsikową, facet nie powinien psa uderzyć.! Ale teraz nikt nie ma na to wpływu. ;( Niestety..
    Wspaniały blog i rewelacyjna sunia! <3
    Ten stres znam sama.. Nie do opisania.. Jeśli chcesz poczytać o moich przygodach z Dyziem, zapraszam serdecznie! ;)
    dyzioowy.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń

Lubię komentarze odnoszące się do tekstu, a nie tylko i wyłącznie do zdjęć. Każdy komentarz i nowy czytelnik to dla mnie duża motywacja do dalszego pisania! :)