niedziela, 18 marca 2012

Gdzie się podziały tamte przygody ?

Właśnie gdzie one są ? Codziennie było o czym pisać, a teraz ? Nic się nie dzieje. Chociaż przyszła wiosna. Spacery dłuższe, ale nie ma żadnych powodów do pisania. U nas od piątku piękna pogoda. Dochodzi do dwudziestu pięciu stopni w słońcu, więc dobrze jest. Jednak mnie już się odechciało ciepła. Zaczynają latać owady, których panicznie się boję. W końcu skończą się wycieczki do lasu na długo. Moja fobia jest nie do wyleczenia. Jakbyście mnie zobaczyli walcząca z latającą osą, muchą czy czymkolwiek obok głowy. Zapewniam Was, że już byście leżeli ze śmiechu na trawie. Nienawidzę tego wszystkiego latającego, pełzającego. Brr...na samą myśl wszystko mnie zaczyna swędzieć. Jednak chyba będę musiała przezwyciężyć mój strach, żeby widzieć szczęśliwego psa, który biega po lesie.
Wczoraj nachodziłyśmy się za wszystkie czasy. Rano około dziewiątej wyszłam z Rudą do lasu. Poszłyśmy na pole, po godzinie wróciłyśmy jakąś okrężną drogą i do domu. Usiadłam na chwilę na komputer i dzwoni koleżanka, czy idziemy na dwór. Miałyśmy iść w piątek, ale nie wypaliło. Oczywiście zgodziłam się. Bez wahania zapięłam psa, zabrałam aparat i wyszłyśmy. Tym razem nie było nas dobre trzy godziny. Przeszłyśmy całe miasto, robiłyśmy zdjęcia ludziom z wiaduktu. Zawędrowałyśmy do parku na koniec miasta. Spotkałam tam swoją ciocią z psem. Chwila rozmowy. Dowiedziałam się czegoś co na prawdę nie jest fajne. Kuba ( pies cioci ) ma raka jąder. Staruszek łysieje. Jedynym wyjściem jest operacja czego psiak może nie przeżyć.
Kuba jeszcze z przed choroby,
 zdjęcie robione jakiś rok temu. 
Oczywiście można było go wykastrować nie było by problemu, ale Kuba został wzięty ze schroniska jako dziesięcioletni pies. Wcześniej błąkał się po ulicach. Na początku często uciekał cioci, ale jak widać nawet takiego ulicznego psa można pokochać i dać mu trochę miłości. Wcześniejszy pies mojej cioci także zmarł na raka. Musiała go uśpić, więc następny najukochańszy psiak choruje. Jest to na pewno wielki szok i ból. Niestety nie da się już go uratować. Rak w końcu go zabije. Pożegnałam się z ciocią i poszłyśmy do domy. Wtedy do koleżanki powiedziałam, że nie chcę, aby Astra umierała na raka. Niech uśnie i się nie obudzi. Taką śmierć chcę dla Rudej, żeby ją nic nie zjadała od środka. Perspektywa tego, że kiedyś na nią przyjdzie czas boli mnie. Nie chcę tego. Chcę aby jej życie trwało wieczność i nie musiała nas opuszczać. Jak piszę już o starości to wspomnę, że po Astrze widać, że nie jest najmłodsza. Wczorajszy godzinny spacer ją wykończył. W powrotnej drodze  usiadła i nie chciała dalej iść. Ze zmęczenia, ale doszłyśmy do domu. Wieczorem już po długim spacerze po mieście suczka ledwo co wstawała w domu. Taka stara panna z niej. Oczywiście nic jej nie jest...tylko starość nie radość. Dzisiaj Astra już normalnie biegała po lesie. Czasem żałuję, że nie miałam tego psa od szczeniaka, że nie mogłam patrzeć jak dojrzewa, że kiedy ona do nas trafiła byłam taka mała i nic ona dla mnie nie znaczyła. Myślę, że wtedy byłaby większa więź między nami i wszystko byłoby inne. Jednak teraz też jest dobrze. Nie narzekam. Cieszę się, że mam takiego psa, a nie innego. Jest jaka i jest i to najważniejsze. Nie ma znaczenia czy ucieka, warczy, atakuje dla mnie jest to najwspanialszy pies na świecie i nic tego nie zmieni.
Widzę, że mój post jest długi, a tak na prawdę nic w nim nie jest zawarte. Same taki moje przemyślenia na temat życia psów. Mam nadzieję, że post Was nie zanudził, bo ja lubię wyrzucać z siebie wszystko co we mnie siedzi. Nie jest kolorowo, ale też nie szaro. Codzienność jest dziwna, ale trzeba ją wytrzymać. Astra się starzeje, ale widać to tylko w niektórych sytuacjach, Czy ktoś z Was uważa, że ona ma dziesięć lat, albo jedenaście ? Nie widać po niej prawda ? Nie siwieje, a jednak jest to już stara panna, która nie ma tyle siły co wcześniej. Nie zmienia to faktu, ze kocham ją taką jaką jest i nie zmieniłabym ją na młodego psa, który posłusznie przybiegałby na każde moje zawołanie, który nie uciekałbym, robił sztuczki, słuchałby mnie jak nikt inny. Nie nie zamienię jej nigdy w życiu. Chciałabym, aby jej uśmiech towarzyszył mi do końca życia i jeszcze dłużej. Czemu psy nie żyją wiecznie ? Przywiązujemy się do nich, a one tak odchodzą bez pożegnania i uprzedzenia. Życie jest niesprawiedliwe, a my musimy brać je takim jakim jest. Dobra kończę ten bezsensowny wykład na temat mojego życia i życia Astry.
 Zdjęcie kościoła i dworca kolejowego.

6 komentarzy:

  1. jaki długi post ;oo, postaram się przełamać :P U nas też ponad 20 stopni, Betek i ja kochamy tą pogodę :),,Moja fobia jest nie do wyleczenia. Jakbyście mnie zobaczyli walcząca z latającą osą, muchą czy czymkolwiek obok głowy. Zapewniam Was, że już byście leżeli ze śmiechu na trawie. Nienawidzę tego wszystkiego latającego, pełzającego. Brr...na samą myśl wszystko mnie zaczyna swędzieć.''- też tak mam, tyle, że ja się nie tyle boję, ale mnie wkurzają te stwory, jedne gryzą, drugie brzęczą, trzecie to i tamto...;P Biedny Kuba, życzymy zdrowia i mamy nadzieję, że będzie dobrze :),,Wtedy do koleżanki powiedziałam, że nie chcę, aby Astra umierała na raka. Niech uśnie i się nie obudzi. Taką śmierć chcę dla Rudej, żeby ją nic nie zjadała od środka. Perspektywa tego, że kiedyś na nią przyjdzie czas boli mnie. Nie chcę tego. Chcę aby jej życie trwało wieczność i nie musiała nas opuszczać. ''- też wolę taką śmierć Betka, niż żeby biedak cierpiał... wiadomo, że kiedyś to nastąpi ;< ,,Czasem żałuję, że nie miałam tego psa od szczeniaka, że nie mogłam patrzeć jak dojrzewa, że kiedy ona do nas trafiła byłam taka mała i nic ona dla mnie nie znaczyła. Myślę, że wtedy byłaby większa więź między nami i wszystko byłoby inne. Jednak teraz też jest dobrze. Nie narzekam. Cieszę się, że mam takiego psa, a nie innego. Jest jaka i jest i to najważniejsze. Nie ma znaczenia czy ucieka, warczy, atakuje dla mnie jest to najwspanialszy pies na świecie i nic tego nie zmieni.''- identyczna sytuacja ze mną i z Betim, byłam mała, głupia, ubzdurałam sobie psa i takiego mam, tyle, że wcześniej tyle mnie nie obchodził co teraz, gdybym się nie uparła na Beta to miałabym teraz prawdopodobnie westa, czasami się zastanawiam i żałuję, że się uparłam, a mogłam mieć wymarzonego psa, ale z drugiej strony Beti nie jest idealny, ale jest i będzie ze mną...:)Przemyślenia masz super, bardzo się z nimi zgadzam :] Przepraszam za to, że daje w komentarzach Twoje słowa, ale jest mi łatwiej pisać.:P Zdj. świetne, czym je robisz, czyt. jakim aparatem? :) pozdrawiamy was serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, że pokroiłaś mój post ;D Przynajmniej wiem do czego się odnosisz. Co do aparatu to jest to Fujifilm finepix s2950

      Usuń
  2. Nie narzekaj, że wasze życie jest nudne i nic się nie dzieje,b o to wcale nie prawda! Życie to jedna wielka przygoda (To brzmi jak morał z jakiejś bajki) Ale to prawda:) Nawet te wasze sobotnie wędrówki czy złe wieści o psie cioci, to też jest jakiś rodzaj rozrywki, dawka adrenaliny. Astra młoda nie jest, ale cóż. Takie jest życie, kiedyś się kończy i każdy się starzeje, ale staraj się o tym nie myśleć.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy ma jakąś fobie ;D ja mam nyktofobie nienawidzę ciemności buyfh...a dalej to popieram wszystko z poprzednich komentarzy ;)
    Pozdrawiamy i zapraszamy na naszego bloga...

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny post. U nas też nic się nie dzieje ; / Śliczne zdjęcia ♥ Zapraszam do mnie : http://jamnik-maja.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa notka. Biedny Kuba. Życie naprawdę jest niesprawiedliwe, dlaczego psy żyją tak krotko? Ja sama nie domyśliłabym się, że Astra się starzeje, gdybyś sama tego nie napisała. Wygląda na młodego psa.

    OdpowiedzUsuń

Lubię komentarze odnoszące się do tekstu, a nie tylko i wyłącznie do zdjęć. Każdy komentarz i nowy czytelnik to dla mnie duża motywacja do dalszego pisania! :)