niedziela, 24 maja 2015

Spacerowe różności

Spacer to nieodłączny element każdego psa. Obowiązek zaliczany do tych przyjemnych? Zazwyczaj tak. Chociaż każdy z nas czasem ma ochotę siedzieć cały dzień w domu, ale pies musi i już. Jednak częściej sami bardziej cieszymy się na spacer od psa. Do czego zmierzam? A do tego, żeby przybliżyć Wam trochę nasze spacery i przy okazji ludzi napotykanych w lesie. Jak wiadomo można ich podzielić na kilka grup tych miłych, sportowców, rodziny z dziećmi, albo irytujących spacerowiczów.

Nasz spacer zazwyczaj odbywa się w lesie, mały las. Znamy już wszystkie ścieżki, ale innego miejsca na spacer nie mamy. Owszem jest kilka innych miejsc, ale...no właśnie jest jedno, wielkie ALE. Samo dojście do wybranego pola zajmuje z 20 minut, czyli jest to taki krótki spacer, a pies po takim czasie zazwyczaj nie ma ochoty się cieszyć z dalszej trasy. Wróćmy jednak do leśnych ścieżek. Mały las, ale dużo psich znajomych i różnych spacerujących osób, rodzin, sportowców. Jak widzimy psa to Astra ląduje na smyczy, no chyba, że wiem jaki idzie pies i jestem pewna, że znają się i lubią. Spacerowicze...tutaj zależy jacy. Jeśli idzie ktoś bez psa i nie widzę oznak strachu to pies zostaje luzem, bo jestem pewna, że Astra nie będzie się interesować obcymi. Jak idą dzieci to smycz, albo biorę ją blisko siebie, żeby nikt się nie wystraszył. Sportowcy? Tutaj znowu..często widać, że biegacze obawiają się reakcji zwierzaka to zabieram ją, panie z kijkami...wołam psa bliżej siebie i czekam, aż przejdą. Rowery to tylko tyle, żeby wziąć Astrę na bok, bo zawsze wtedy idzie środkiem ścieżki i mogłabym zostać przejechana przez rowerzystę. Ruda ogólnie na ludzi w lesie nie reaguje, przechodzi obojętnie lub omija wielkim łukiem. Na psy to oczywiście zależy od jej upodobań.


Pomyślmy teraz dokładnie jakich ludzi my spotykamy...

  • CHODŹ, POGŁASKAM CIE- najgorsze co może być, bez ostrzeżenie podchodzą do psa i starają się go pogłaskać.Nie zwracają uwagi na to, że pies ucieka i nie ma ochoty na poznawanie nowych ludzi. Astra nie lubi jak ktoś obcy na siłę chce ją pogłaskać, a się zdarzają takie sytuacje. Jest pewien Pan w lesie, który chodzi z pewnym psem, który przypomina małą, chodzącą kluskę. I wygląda to tak..że ta osoba zwraca się od razu do psa, nie ma żadnego dzień dobry itd. Pan po prostu pyta się Astry co tam u niej. Na jego chodzącą kulkę Astra reaguje raczej obojętnie, albo czasem szczekająca. A nachalnego Pana stara się ominąć wielkim łukiem. Wygląda to komicznie, bo Ruda go omija, a on idzie schylony, żeby ją pogłaskać. Najczęściej pies zdąży uciec przed nim, a Pan niezadowolony z tego odchodzi, nadal bez słowa do mnie. To jest jeden z takich przypadków, których nie lubię i jak widzę tego spacerowicza z daleka to skręcam w inną ścieżkę, jeśli to tylko możliwe. 
  • PATRZCIE DZIECI..PIESEK- tutaj jest kilka typów osób spotykanych w lesie. Jedni to są tego typu, że taki duży, groźny...to nie podchodź. Inni to, że taki śliczny, piękny i w ogóle. Może to dziwne, ale nie miałam jeszcze sytuacji, że dzieci sam z siebie podbiegają i głaszczą psa. Często jest po prostu, że patrzą tak bardzo to sama proponuję, czy chcą pogłaskać. Wiem, że Astra nic nie zrobi. I jeszcze są dzieci, które same podchodzą i pytają się o pogłaskanie. Na tę grupę narzekać nie mogę, bo zazwyczaj są to głaski za pozwoleniem. Jednak są też takie dzieci, które na widok psa wskoczyłby na drzewo ze strachu. I tutaj wina niestety stoi po stronie rodziców, którzy w takim świetle pokazują psy. Jest pisk dziecka i chowanie się za rodzicem, lub stanie bez ruchu. Jak już wspomniałam wcześniej przy małych spacerowiczach Astra ZAWSZE ląduje na smyczy, albo obok mnie. 
  • WŁAŚCICIELE PSÓW- w taje grupie jest różnie, las mały, wielu ścieżek nie ma to się kojarzy psy..tak psy, bo właścicieli niekoniecznie. Są różne czworonogi, jedne lubimy, a jedne omijamy, ale właściciele też są różni. Ja staram się zapinać psa jak widzę innego, czasem zostawiam luzem celowo, bo się znają. Ostatnio jednak sobie szłam jedną ścieżką i z naprzeciwka wyszedł pan z psem, na szczęście na smyczy, ale Astra była luzem. Była to niewielka odległość, bo oni wyszli zza zakrętu, więc nie byłam przygotowana na łapanie psa. Czarny, duży pies w typie owczarka, więc Ruda nie bardzo lubi takie psy, to chciałam ją zapiąć. Myślałam, że tamten właściciel się zatrzyma i poczeka, aż Astra przyjdzie do mnie i ją zapnę, a on nic..jak gdyby nic idzie w moją stronę widząc, że chcę zapiąć psa..no nie wiem niby nic, ale Ruda mogła się w każdej chwili się zachować inaczej i zacząć awanturę, czego chciałam uniknąć. Ja widząc, że ktoś zapina psa czekam, aż to nastąpi, żeby ułatwić zadanie..a tutaj się zdziwiłam i lekko wkurzyłam, że szedł i nie zwracał uwagi na to co robię. Oczywiście Astra szła do mnie po zawołaniu, ale obawiałam się, że może zawrócić. Na szczęście obeszło się bez awantury, ale nie lubię takich sytuacji. Ogólnie to zazwyczaj właściciele starają sobie ułatwić zapięcie psa, albo z daleka pytają "pies czy suka". Różnie psy reagują..ale staram się brać Rudą na smycz jeśli psa nie kojarzę i widzę, że tamten właściciel też to robi.
I to takie 3 grupy najważniejsze, są jeszcze sportowcy. W takiej sytuacji psa biorę do siebie i po sprawie, niektórym zdarzy się powiedzieć jakiś komentarz, ale nie zwracam na to uwagi. Rowery też przepuszczamy i tak mniej więcej wyglądają nasze spacerowe różności. Jak widać spotyka się wiele różnych osób. Jednych się lubi, a innych nie.. 




Jak już jestem przy dziwnych sytuacjach w lesie.. To jak wiadomo jest to jedno wielkie wysypisko śmieci (przynajmniej u mnie), można znaleźć tam dosłownie wszystko. Niestety posiadam psa, który zjada na spacerach jakieś smrodki i to jest najbardziej wkurzające, że ludzie wyrzucają tam wszystko. Pilnuję Rudą i jak tylko widzę jakieś podejrzane zachowanie, węszenie to kategorycznie mówię NIE, albo ją zapinam. Czasem nie zdążę, ale ostatnio jest lepiej. Wracając do sprawy...idę sobie z psem, jedną z głównych ścieżek. Za mną jechał pan na rowerze. Skręcił w jakąś mała ścieżkę pośród krzaków i co zobaczyłam? Miał ze sobą dwa wiadra i usłyszałam tylko jedno wielkie "CHLUST", łatwo się domyślić, że przyjechał do lasu wylać jakieś resztki jedzenia. Do lasu? Serio?! I jak tutaj chodzić z psem do lasu jak na każdym kroku napotyka się różne "miny" pozostawione przez ludzi..eh. A nie chodzi tylko o psy, ale też o zwierzęta mieszkające w lesie..

Dzisiaj się troszkę rozpisałam, ale czasem trzeba. I chciałam napisać, że w przyszły weekend notka może się nie pojawić, ale jeszcze nie wiem jak to będzie. Dlaczego? Dlatego, że 30-31.05 wybieram się na DCDC Wrocław i będę tam całą sobotę oraz trochę niedzieli. Na pewno pojawi się wpis z tego wyjazdu. Nie obiecuję, że w przyszły weekend się coś pokaże. A ostatnio staram się być regularna jeśli chodzi o posty i tyle na dzisiaj. Fajnie jak ktoś dotrwał do końca.

7 komentarzy:

  1. Tak. Tak! I jeszcze o jaki psiak kochany, a jak się załatwi to jakoś momentalnie zmieniają nastawienie. Pozdrawiamy pusia-i-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. My najczęściej lubimy spacerować w miejsca typu: właśnie łąki, pola, lasy, szlaki. :) Do miasta i w tłoczone miejsca wybieramy się stosunkowo rzadko, ponieważ wydaję mi się że obydwoje wolimy piękno natury. :)

    Pozdrawiamy
    Ola i Baddy!
    http://baddy-wspanialy-labrador.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam od deski do deski :)
    Pierwsza grupa-baaardzo częste u nas. Malutki, uroczy yorkuś-za wszelką cenę muszą pogłaskać, bez ostrzeżenia. Raz mieliśmy tak, że szliśmy miastem, gdy nagle dziecko się rzuciło bez ostrzeżenia, strasząc mojego psa. Majk dziabnął zębami, dziecko się wystraszyło i do mamusi...
    Gr druga-często ludzie się pytają, czy mogą pogłaskać. Praktycznie zawsze pozwalam, ale mój pies ma co do tego inne zdanie, po prostu nie spoufala się z obcymi, omija ich. Wtedy oczywiście wielki zawód i smuteczki, że słodki piesek a się pogłaskać nie da. Choć czasem łaskawie da się pomiziać, ale krótko ;p
    Gr trzecia-u mnie są właściciele, których mogę podzielić na dwie grupy-'poznajcie się', 'zostaw go, nie wolno'. Przy przypadku pierwszym, właściciel na siłę chce, by psy się powąchały, zazwyczaj śmiejąc się, gdy np. mój albo jego nie chce. Przecież pieski muszą się poznać! :x W drugiej sprawie, właściciele na chama zabierają psa, albo na ręce albo ciągną za sobą zdzierając psu łapy. Trochę komiczne, ale w końcu to nie moje psy :)
    Spacer bez dziwnych sytuacji chyba nie mógłby zwać się spacerem :D
    Super post! ^^
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  4. Śmieci, ach skąd my to znamy :\ Są nawet u nas w miejscach publicznych, takich jak np. droga koło boiska, leży tam pełno jedzenia, resztek i muszę uważać, żeby Tosia czegoś stamtąd nie zjadła. :(
    Zazdroszczę, że Astra tak omija ludzi, Tosia to się ze wszystkimi wita ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. My najczęściej spacerujemy wzdłóż pól, torów kolejowych i po lesie.
    Niektórzy ludzie są mili, ale gorzej jest z grupą przeciwstawną.. Nasze 'przemyślenia' co do tego ujęłam w poście w którym dokładnie opisuję moją wieś, gdy masz trochę czasu to zajrzyj! :)

    Pozdrawiamy Wiktoria&Fado
    Zapraszamy do nas: http://fado-labrador-retriever-biszkoptowy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. O tak, jest jeszcze więcej typów spacerowiczów.
    U nas śmieci także jest pełno, nie rozumiem dlaczego ludzie wyrzucają je do lasu... Przecież to takie piękne i magiczne miejsce!

    Pozdrawiamy,
    Monia i Roxi,
    http://psie-perypetie.blogspot.com/ :).

    OdpowiedzUsuń
  7. My wychodzimy na łąki do lasu lub bardziej do centrum naszej wsi. Akurat z ludźmi nie mamy problemu, bo każdy zna Kentucky'ego ale czasem mamy problem z psami które biegają sobie luzem po całej wsi i na szczęście u nas w lesie nie ma śmieci ani szkła. Byliśmy na DCDC w sobotę :)

    Pozdrawiamy: Dominika&Kentucky
    http://aussie-dog-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Lubię komentarze odnoszące się do tekstu, a nie tylko i wyłącznie do zdjęć. Każdy komentarz i nowy czytelnik to dla mnie duża motywacja do dalszego pisania! :)