sobota, 25 października 2014

Jesień...i co minęło

Jak wszyscy wiedzą, a może nie...przyszła jesień. Wyczekiwana, albo nie. Ja osobiście nie mam nic przeciwko tej porze roku, lubię ją, ale może troszkę mniej jej kaprysy pogodowe. Obecnie jest piękne słońce, kolorowe liście mienią się na drzewach, ale pewnie już za kilka dni przyjdzie deszcz i zimno. Na razie cieszymy się z tego co jest za oknem...


Może zacznę od tego co było, ale nie zostało opisane na blogu. Myślę, że była to dość ważna decyzja w moim życiu i na razie nie żałuję. Chodzi o operację, a dokładnie usunięcie guza z listwy mlecznej u Astry. Zabieg odbył się 12 września, a więc już kawałek czasu temu. Odbyło się bez większych komplikacji, w badaniu krwi wyszło, że Astra poza guzem jest zdrowa jak ryba. Było to moje pierwsze doświadczenie z operowanie psa, a więc byłam bardzo zestresowana tym faktem. Bałam się wszystkiego co tylko możliwe, ale wszystko poszło dobrze. Był mały problem z zarośnięciem rany, ale obecnie wszystko wygląda ładnie. Już dawno zapomnieliśmy o tym co było. W tym momencie nic nowego nie rośnie i mam nadzieje, że zostanie tak już na zawsze. Wahałam się nad decyzją o tej operacji, ale przekonał mnie fakt, że im guz większy, tym operacja droższa. Oczywiście na zdrowiu psa mi zależy bardziej, jednak miałam na uwadze też jej wiek- 12 -13 lat, i obawiałam się, że może to być jakiś problem. Jednak wyszło na to, że ja jestem panikarą, a Astra szybko zapomniała o tym co było i już na drugi dzień chciała biegać. Dzisiaj Ruda jest szczęśliwym, zdrowym psem..no może poza tym, że wiek coraz bardziej dokucza, ale tak już bywa. 

Poza operacją mamy dość normalne życie. Zdarza się wyjść na jakiś długi spacer gdzieś w nieznane, ale też siedzieć w domu i na dwór zrobić tylko siku. Nie mamy życia pełnego wrażeń, różnych wyjazdów... Astrze raczej to nie przeszkadza, bo nigdy nie była przyzwyczajana do takiego trybu życia. Jednak mi z biegiem czasu, od momentu, w którym zaczęłam interesować się psami na poważnie, brakuje czegoś w moim psim życiu. Na razie z Rudą robię tyle na ile ona chce, ale to nie jest to co mi się marzy. Nie chcę oczekiwać od Astry jakiś niestworzonych rzeczy, których ona nigdy nie robiła. Nie mam zamiaru na niej spełniać moich marzeń, bo wiem, że to nie jest dla niej. Żyjemy powoli, jej rytmem. 

Obecnie zaczynam spełniać powoli swoje marzenia. Jednym z nich będzie posiadanie lepszego aparatu i mam nadzieję, że będzie to już niedługo. Jest jeszcze jedno, czyli możliwość wychowania psa od szczeniaka, ale to jest raczej bardziej odległe w czasie. Poza tymi rzeczami w naszym życiu chyba nie ma nic więcej ciekawego. Blog żyje własnym życiem, a chyba bardziej nie żyje. Nie widzę sensu opisywania tutaj nic nierobienia... Od czasu do czasu się coś tutaj pojawia i na razie tak zostanie. 




1 komentarz:

  1. Dobrze, że z Astrą już wszystko w porządku : ) Ja w te jesienne dni pełne nauki i zamieszania oprócz wieczorowych weekendów nie mam czasu na jakieś proste czynności związane z psem i cholernie mnie to denerwuje, że muszę się ograniczać. W każdym razie trzymam kciuki żeby wszystko poszło po Twojej myśli! ;>

    OdpowiedzUsuń

Lubię komentarze odnoszące się do tekstu, a nie tylko i wyłącznie do zdjęć. Każdy komentarz i nowy czytelnik to dla mnie duża motywacja do dalszego pisania! :)